moje koty

niedziela, 20 marca 2011

 Może zacznę od przedstawienia nas.
Tworzymy, małą, do niedawna, rodzinkę tj. mój synek Dawid, ośmiolatek, mój stary towarzysz kot NUTA, ma już 12 lat, no i ja Basia w wieku raczej słusznym (58l).
 Było miło i spokojnie , jakoś sobie żyliśmy bez zbytnich wstrząsów, do pewnej niedzieli w lutym, kiedy to moja przyjaciółka przyniosła mi maluśką płaczącą bidę. Kociak potrzebował pomocy i to natychmiast, był ostatnim z miotu , najsłabszy i najmniejszy z szóstki kociaków.Niestety zostały bez mamy i pozostawało wykarmić butlą albo...uśpić .
Oczywiście trzeba było się zabrać za odkarmianie bidy, którą Dawid nazwał szumnie FELIKS.
Przez pierwsze dni tylko jadł i spał , no i rósł . Oczywiście Nuta strasznie się obraził , na mnie! jak śmiałam wziąć coś takiego małego, płaczącego i zajmującego jego miejsce na podusi ? Prychał i syczał na mnie chyba przez pięć dni, szóstego dnia jakoś mu przeszło, no bo jak tu żyć bez miziania ? w sobotę było już , nie powiem że super ale całkiem znośnie. W niedzielę rano nawet powąchał malucha i już nie syczał tak bardzo .Nawet pokazał Felusiowi jak korzystać z kuwety, było całkiem całkiem.
W dwa tygodnie po Feliksie zawitał do nas Aszer, też już na stałe. Oczywiście brat Felusia z tego samego miotu,
Kociaki nie poznały się, uciekały przed sobą, warczały na siebie, syczały, ale to trwało tylko kilka godzin. Felek jako gospodarz miło przyjął swojego brata , atakował go przy lada okazji. Co prawda Aszer wcale nie był mu dłużny i odpłacał mu pięknym za nadobne.
Myślałam że taka wrogość zagości na dobre, ale na szczęście myliłam się, zauważyłam że kotki owszem tłuką się  ale i myją sobie pyszczki, pupcie, łapki. i tak jest do dziś. Harce - ale i wspólne mycie, walka - ale i wspólne spanie.
No a Nuta ? znów był baaardzo obrażony, no bo jak to ? jeden maluch no, właściwie, może być ale dwa??
I to bez uzgodnienia? toż to obraza majestatu. znów było warczenie, syczenie i oczywiście nie wolno było dotknąć Jaśnie Kota, ale i to minęło :)
Prawdę mówiąc były to dwa bardzo stresujące miesiące.
Korzyści też są, przynajmniej nikt mi nie podgryza pięt i za bardzo nie drapie po nogach, chcąc się wdrapać na kolana.
Właśnie widzę że Aszer jest tzw. kotem komputerowym, bardzo mu się podoba klawiatura, myszka, no i to coś co lata po tym świecącym, chyba będzie trzeba na to zapolować .
Na dziś dość pisania bo moi panowie dopominają się jedzonka.
Następnym razem napiszę jak to było właśnie z jedzeniem - karmieniem, kotki też mówią 'miał'